poniedziałek, 16 lutego 2009


W Borpince byliśmy kilka razy ale zawsze wychodziliśmy lekko zawiedzeni. Tak też było kilka tygodni temu, gdy odwiedziłem to miejsce ze znajomymi. Lokalizacja w samym centrum miasta, nawet w dzień powszedni było tam pełno (ale słychać było dużo gości obcojęzycznych). Wystrój miły, bardzo dobrze dobrany, jednak ze względu na dość dużą liczbę stolików w salkach niektórym może przeszkadzać brak swobody. Tak więc knajpa ma wszystko co potrzeba... A jednak brakuje w niej najważniejszego - dobrej kuchni węgierskiej. Wśród kilku różnych dań zamówionych przez nas jako tako obronił się tylko gulasz z goluszkami (ale nie wiem czemu ktoś zażartował sobie nazywając go w karcie "ognistym" - koło pikantnych, paprykowych dań to nawet nie stało ;). Inne potrawy były albo przeciętne (np. polędwiczki i leczo) albo... gorsze niż w bistro na lunch (polecana przez kelnera karkówka). Dużo czasu musi upłynąć abym tu ponownie wrócił.Szkoda, że w Warszawie nie ma porządnego lokalu z kuchnią naszych południowych "bratanków". Czyżby było to aż tak trudne?
Czytaj również

Ten blog o warszawskich restauracjach i knajpach

Oraz ten blog o warszawskich knajpach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz